środa, 4 czerwca 2014

21. W życiu jest wiele prób, ale czy nie do przejścia ? cz.1

Sara: 

To przerażające. Już tyle idziemy, już zaraz będziemy. A skąd to wiem ? Po prosty czuję to jak reszta naszej "paczki", chociaż sama nie wiem czy do niej należę. Ja już nic nie wiem...
Jestem padnięta, zaczynają mnie męczyć koszmary tak jak Yoh. Może nie tak przerażające, ale im bliżej Dobie tym silniejsze wizje walczących braci, ale straszniejsze od tego jest wizja palącego i żrącego ognia, którym sama się posługuje i którym walczę. Zaczynam się bać ukochanego żywiołu. Zaczynam się bać o własnych przyjaciół. Co jeśli ja będę taka jak niszczycielski żywioł ? Stanę się jak ogień według mych snów, nie wróć... Ja będę żywym ogniem. Będę płonąć i iskrzyć, nie zwracając na nich uwagi. Nie chcę tego. NIE!
Shimatta, ja na to nie pozwolę! Nie będę taka, jestem inna. Nikt mnie do tego nie doprowadzi, nikt nie da rady. Nie da, wierzę w to.
Kolejny sen dotyczy chyba przeszłości. Dotyczy spalenia, dotyczy zabójstwa moich ukochanych rodziców. Czemu nie mam rodziny ? Dlaczego Bóg mnie pokarał takim losem ? Ale muszę myśleć "pozytywnie", wiele ludzi cierpi bardziej, ale czy ja nie cierpię ? Może nie, w końcu mam przyjaciół , ale czy to są moi przyjaciele ?
Znam ich tak krótko i tylko ja wiem o nich prawie wszystko przez reshi, a oni o mnie nic. No właśnie tak naprawdę nie wiedzą nic.
Może Asakura się coś tam o mnie dowiedział, ale to też w sumie jedno wielkie NIC.
Przemierzam codziennie przez ten pusty świat, a moim celem jest ... Nic ? Nie mam  celu ? Czy mam cel ? Może moim przeznaczeniem jest cierpieć, a może jest osiągnąć radość ? A może mam zginąć albo sama mam zabijać ?
Nie, nie wolno mi tak myśleć, ale te koszmary jak staną się rzeczywistością....
-Saro wszystko okey ?-głos naszej ukochanej itako wyrwał mnie z transu. Zwróciłam głowę w jej stronę i kwinęłam potwierdzająco głową. Widziałam jak poganiała Yoh, by się ruszył i nie obijał. Nie wiem czemu, ale kazała mu biegać po pustyni, bo uznała, że skoro zbliżają się do Dobie, to lepiej jakby sobie trochę poćwiczył. Biedak...
-Stary ty to masz przerąbane- wtrącił się Trey, podchodząc do Asakury. Sprzedał mu przy okazji przyjacielskiego kuksańca w żebra. Nasz słuchawkowy szaman obdarzył go tylko lekko wymuszonym uśmiechem, z nutą zmęczenia, które w sumie dominowało w tym geście. Wiedziałam to dzięki reshi, ale nie tylko. To po prostu widać, ale może po prostu tylko ja to widzę ? Nie, ja nie jestem nikim wyjątkowym.
Jestem przeciętną szamanką, z jakimiś tam zdolnościami, ja to wiem. Nie. Ja to czuję i niech tak zostanie, jeszcze mi ego przerośnie jak u Hao.
Ciekawe co u tego zadufanego w sobie ciecia ? Powinnam być mu wdzięczna i jestem, to było nawet miłe gdy mi pomógł i nic nie chciał w zamian...
Co ja sobie myślę, hahaha. Wielki Asakura Hao i pomoc bezinteresowna ?! No chyba się pomyliłam, ale on przecież też pewnie cierpi.
Czy ja próbuję go usprawiedliwiać ?! Śmieszna jestem. Chyba naprawdę ze mną nie najlepiej...
Egoistka się chyba ze mnie zrobiła, przez to ? Nie, ja wciąż się po prostu zamartwiam o naszych braci.... Nie chcę wiedzieć jak będzie "cudownie" wyglądało Dobie gdy ONI się spotkają. Nie wiem jak to będzie wyglądać... A co jeśli Hao zrobi coś głupiego ? A co jeśli Yoh go zaatakuje ? Przecież Hao jest zbyt silnym szamanem. Yoh wygrał wtedy dzięki przyjaźni, ale chęć zemsty i determinacja czasem  są zbyt silne...
-Sopelku ty byś nawet metra nie przebiegł!-zakpił Ren i to mnie trochę otrzeźwiło.
-Oczywiście ty zadumany w sobie szalikowcu, bo ty byś dał radę wszystkiemu-odwzajemnił Horohoro. Anna wyglądała na coraz bardziej poirytowaną, a reszta patrzyła na to z politowaniem włączając w to mnie. Niestety pewien czarnoskóry idiota wkroczył to akcji i zaczęło się....
A raczej skończyło na karze od naszej kochanej medium. Biedni, ja przynajmniej nie muszę biegać. Nie ma nade mną żadnej władzy.
-Yoh-dono wiesz, że zbliżamy się-odezwał się niespodziewanie Amidamaru. Yoh obdarzył go uśmiechem.
-Wiem przyjacielu, czuję to.
-Jak my wszyscy mistrzu-zawołał wesoło Rio. Ech, co ja z nimi mam ? Same kłopoty-podpowiadała moja podświadomość, ale wraz z tym śmiech, który niespodziewanie mi się wyrwał i wszyscy spojrzeli na mnie jak na jakąś wariatkę.
-Czemu się cieszysz ? I tak nie wygrasz turnieju-mruknął Tao. Obdarzyłam go zniesmaczonym spojrzeniem.
-No oczywiście, bo mój blaciszek wygra-sepleniła Jun, przez co jej "blaciszek" się gwałtowanie zarumienił.
Podeszłam bliżej Yoh i Anny.
-Jak myślicie co nas tam czeka ?-zagadnął pierwszy Asakura. Staliśmy przed jakąś skałą. Dziwne, tu powinna być jaskinia ?
-Nie wiem, ale uważajcie na siebie-oznajmiła Anna.
-Ale jak to...-nie dokończyliśmy, ponieważ poraziło nas niesamowite światło...



*****

Tak trochę beznadziejnie, bo mi wena dopiero wraca :(

Hao: No jak tak mówisz, to będzie beznadziejnie -,-

Yoh: Popieram *tuli Haosia* 

PFFF , a i nie zamierzam poprawiać błędów, nie mam siły v.v