sobota, 27 września 2014

22.Uciekamy od tego czego się boimy...

Yoh:

Dookoła widoczna tylko biała otchłań~
Puste krzyki i głosy przyjaciół, a ja chciałem tylko do nich podbiec, ale nawet nie wiem gdzie ja sam jestem...
-Yoh Asakuro, czy uważasz iż sam jesteś godny by wejść do Dobie Villige ?-pamiętam ten głos. Jeszcze z gwiezdnego sanktuarium...
Wszystkie wspomnienia wróciły, a może one nadal są ?
-Hai (tak)-kiwnąłem lekko głową, akcentując tym swoją wypowiedź, jednakże nie byłem pewny tych słów, ale znając życie Anna by mnie zabiła gdyby się dowiedziała, że odpowiedziałem "Nie". To wywołało u mnie znikomy grymas przypominający uśmiech.
Ta dziewczyna tyle mi dała, ale.... Nie zasługuję na nią. Nie zasługuję na nic!
-Jeżeli masz czyste serce przejdziesz-do mnie doszedł teraz nieznośny pisk, szybko zakryłem uszy, ale to nic nie dało...
Piski były coraz bardziej nie do zniesienia. Nie mogłem się przed tym bronić, czułem się bezsilny.
Padłem na kolana, nie mogąc przez ten hałas i ból utrzymać się na nogach...
Widziałem jak biała bariera pęka, a przez nią widoczny jest świat, ale zupełnie inna planeta...Bujna i obfita w faunę i florę. Ciepły, a wręcz tropikalny klimat.
-Wszyscy muszą wrócić do korzeni. Wy też spróbujcie je odnaleźć-usłyszałem szept, na co przymknąłem delikatnie powieki.
Ustało, ale w takim razie gdzie ja jestem ?
~Jesteś godzien~


Sara :

Dookoła mnie panował ogień. Rozejrzałam się jeszcze raz próbując dostrzec czy to nie jest przypadkiem zwykły koszmar. Może straciłam przytomność ze zmęczenia ?
W końcu ostatnio nie chciałam nic jeść, apetyt mi nie dopisywał.
Zobaczyłam znajomą mi postać, która z niesamowitą prędkością zaczęła się przemieszczać do przodu. Z początku chciałam podejść do chłopaka o długich brązowych włosach, ale im powinnam być bliżej tym on był dalej. Przyśpieszyłam raptownie, aż w końcu zerwałam się do biegu.
Biegłam ile miałam sił w nogach, ale ciągle byłam dalej i dalej...
Po pewnym czasie straciłam nadzieję, że go dogonię, a tak się bałam...
Wszędzie mój ukochany i niszczycielski żywioł górował. Nie był mi posłuszny. Ogień nigdy mnie nie palił, ale teraz mimo iż mi nie groził to nie byłam w stanie nad nim panować.
W pewnym momencie, ledwo zatrzymałam się nad przepaścią, z której buchnął żarliwy płomień. Moim oczom ukazał się jakiś las i Wielki Duch ?!
Coś mi tu nie gra.. Las płonął, a przed nim Gwiezdne Sanktuarium również. Patrzyłam z przestrachem na owe zjawisko i zamarłam z przerażenia, widząc wykończone ciała moich kompanów.
Poparzone, całe we krwi...
Jednak nie spostrzegłam ani Yoh, ani Hao. Rozejrzałam się dookoła siebie, ale nic, a wszystkie odpowiedzi miałam jak na wyciągnięcie ręki.
Przede mną stali dwaj wykończeni bracia, ledwo trzymający się na nogach, ale obydwoje dzierżyli w kontrole ducha w postaci mieczy.
-Przestańcie-szepnęłam ze łzami w oczach. Nie zauważyli mnie jeszcze, jednak jak widziałam, że szykują  się już do dalszych bojów, nie wytrzymałam.
-STAĆ!!!-wrzasnęłam, a dookoła zapaliło się jeszcze więcej posągów. Po raz pierwszy czułam obezwładniające mnie ciepło.
Wszystko jakby na chwilę ustało, po czym zdwoiło się dwukrotnie, napałając mnie w tej chwili jeszcze większym strachem i przerażeniem.
-Miło, że jesteś Saro-ten szyderczy głos. Zwróciłam wściekły wzrok ku Hao, który wyglądał na zadowolonego. A może tylko tak mi się zdaje?
-Proszę pomóż-jęknął Yoh, dopierając atak.
Nie wiem co czynić ?!
Stanęłam w bezruchu, po czym ze zdenerwowania i rosnącego zmęczenia upadłam na kolana. Wszystko ciemniało mi przed oczyma, a jedyne co widziałam to iskrzące płomyki i Hao, walczącego z Yoh, ale po chwili wszystko zastąpiła ciemność...


Sara:
*Godzinę później*

Uchyliłam delikatnie powieki. Leżałam na jakiejś macie, a obok mnie lewitował mój przyjaciel-Feniks.
Złapałam się za obolałą głowę i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zaraz, zaraz co ja do cholery robię w Dobie ?!
Z trudem podniosłam się na chwiejących nogach, ale w przypływie stresu i adrenaliny szybko wybiegłam na dwór. Jednak to co ujrzałam zdumiało mnie niesłychanie.... To czego najbardziej teraz się bałam...
-Witaj Saro....


***

No więc w końcu się ruszyłam i napisałam coś .___. od kilku miesięcy, ale wątpię by kogoś to interesowało.
Dodatkowo zmieniłam szablon v.v
Hao: W końcu -_-
Yoh: W końcu mogłeś się nigdy tej wielkiej chwili nie doczekać .-.
KD: Zrobiłabym lepszy xD
Tak, tak.... Jasne, a teraz życzę miłego weekendu~

No i taki bonus ode mnie :

Utwór, przy którym pisałam ten rozdział v.v