środa, 1 października 2014

23. Każdy ma swój powód~

Sara: 

Zamarłam gdy zobaczyłam JEGO.
-Witaj Saro...-zwróciłam w jego stronę spojrzenie pełne zawiści oraz pretensji.
-Jakim cudem ty żyjesz ?!-wrzasnął Tao przy czym wymierzył już broń w szatyna, jednakże próbę natarcia unieszkodliwił mu Trey wraz z Choco. Co prawda ledwo go przytrzymali, nawet we dwójkę, ale udało im się.
W skutek czego nie rzucił się na piromana jak bezbronne zwierze na swojego oprawcę, nie wiedząc jak się bronić innymi sposobami niż atak.
-Wiecie każdy ma swoje sposoby-pogardliwy uśmiech nadal utrzymywał się na jego twarzy.
O dziwo tylko Yoh stał w tyle, na końcu grupy. Spojrzałam na niego przelotnie.
Spuszczona głowa i zaciśnięte pięści nie wróżyły nic dobrego. Jego myśli były takie ciche, a za razem niepoukładane...
Uczucia plączące się w jego sercu nie do odgadnięcia. Umysł zmieszany, nie tak jak u pozostałych~
Jedak on milczał ~!
Przez to całe zamieszanie nie byłam w stanie panować nad tym przekleństwem, zwanym prze innych darem... Zazdroszczę Annie, że już rzekomo nie posiada tego "daru" czytania z ludzkich serce. Nie daję rady, za DUŻO emocji... myśli i uczuć!
ZA DUŻO!!!!
-Ktoś Ci pomógł. Tylko pytanie kto?-zauważyła słusznie Kyoyama i tego właśnie się bałam w tej chwili.
ON widział moje przerażenie. Widział jak nogi mi się trzęsły ze zdenerwowania.
Nie gra jasno. Nie znam żadnego z jego posunięć!
Co zrobi ?! Co do cholery zrobi?! Wiem tylko jedno... Wszystko co poszłoby mu na rękę. Ale teraz stawiam pytanie-"Co teraz idzie na jego korzyść ?"
Widzę to jego znaczące spojrzenie. Wiem co chce mi dać do zrozumienia, ale...
-Milcz-warknęłam zaciskając kurczowo pięści. Przymrużyłam nerwowo powieki, by nie polały się łzy....
Czemu on stosuje aż tak brutalne chwyty w tej grze ? Co mu to da ?
Co da odebranie marnemu człowiekowi jak ja tej jednej iskry szczęścia...?
-Oh Saro czemu chcesz to zataić przed swoimi PRZYJACIÓŁMI?-specjalnie dał nacisk na to słowo. Tym razem nie wytrzymałam widząc zaciekawiony wzrok przyjaciół. Nawet Anna się tym zainteresowała...
Słyszałam ich myśli. KAŻDĄ.
Każdą NEGATYWNĄ. Ich spojrzenia przeszywały mnie na wylot, a myśli zabijały powoli serce.
-ZAMKNIJ MORDĘ!-wrzasnęłam. Nie dałam rady się wstrzymać. Po chwili czułam jak przytrzymywał moje ręce, chroniąc się tym samym przed uderzeniem.
Udało mi się w miarę szybko wyrwać i cofnąć w tył, ale zdążył obdarzyć mnie tym swoim firmowym uśmieszkiem, dając mi wyraźnie do zrozumienia, że na tym nie poprzestanie.
Prawie się potknęłam, cofając. W porę złapali mnie Faust i Rio, jednak gdy stałam już w miarę pewnie na ziemi puścili mnie.
-Mów o co chodzi-nakazał złotooki. Obdarzyłam go pustym wzrokiem.
Tylko winny się tłumaczy... Wolałam milczeć, czekając i zdając się na litość Asakury.
-Skoro wasza przyjaciółeczka zapomniała dziś języka w buzi to powiem o co chodzi, skoro wam tak zależy. Tylko się nie rozczarujcie, że wasza koleżanka jednak ma serce... Przechodząc do sedna sprawy... Powiedzmy Saro sobie szczerze, że bardzo mi pomogłaś.
Gdyby ich spojrzenia mogły zabijać już pewnie byłabym martwa, przeszyli mnie wzrokiem na wylot.
Czułam jakbym miała nogi z waty...
-Czemu to zrobiłaś ?!-wrzasnął Trey wraz z Choco. Nawet naszemu komikowi nie jest do śmiechu jak widać.
-Ja-aaa...-po raz pierwszy zaczęłam się jąkać, nie mogąc przez niezręczną gulę w gardle nim powiedzieć. Nienawidziłam takich momentów. Powietrze stawało się coraz cięższe i trudniejsze do zdobycia. Każdy
oddech był wyzwaniem.
-Pomogłaś temu mordercy... Przykro mi, że jesteś po jego stronie, Saro-ten oschły ton głosu fioletowłosego mnie dobijał. Spojrzałam  na wszystkich, ale każdy unikał kontaktu wzrokowego.
Przechodzili koło mnie zupełnie obojętnie... Tylko ostatnia osoba, która cały czas milczała....
-Dziękuję-wyszeptał, jednak byłam w stanie dosłyszeć szatyna. Za co mi dziękujesz Yoh ?!
Po raz pierwszy czułam się tak źle jak teraz... DLACZEGO WSZYSTKO ZAWSZE MUSI SIĘ WALIĆ ?!


Yoh:

Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Był już wieczór, a każdy włączenie ze mną dalej milczał. Wszyscy siedzieli i popijali tylko herbatę.
-NIE WYTRZYMAM DŁUŻEJ!!!!-wrzasnął mój brązowoskóry przyjaciel, łapiąc się za głowę, jednak od razu umilkł kiedy broń Lena i pięść Treya pojawiły się tuż przed jego nosem.
-Żadnych niedorobionych żartów CHOCO !!!!-wrzasnęli, na co leciutko się uśmiechnąłem. Nie ma się  z czego cieszyć... Ale dzięki niej ON ŻYJE. Nie powinienem się cieszyć, a jednak.. sam nie wiem. Mam mieszane uczucia.
-Dlaczego Sara~san to zrobiła ?!-rozpaczał Rio, na co Morty poklepał go po ramieniu.
-Nie płacz Rio, nikt się tego nie spodziewał, ale każdy ma swój powód-tu mój mały przyjaciel mnie niesamowicie zadziwił. Zwróciłem ku niemu spojrzenie. Dał mi teraz do myślenia....

Sara: 

Biegłam przez siebie, chcąc odreagować. Noc. Ciemna, gwiaździsta i piękna noc~~
Nie mogę się cieszyć... Gdzie przenocuję ?
Nim się spostrzegłam byłam na jakiejś polanie.
Spać~
Po niecałej minucie leżałam na plecach. Jedną ręką lekko namacałam trawę... Ten kojący zapach...
Co ja teraz zrobię ?
Czemu zawsze tak jest... ?
Nic mi nie wychodzi. Zawsze coś zniszczę!
-Zamierzasz tu tak leżeć ?-w tej chwili moje serce stanęło, słysząc TEN ton głosu... TĄ barwę... Czemu znowu musi się mieszać ?!


****

Tak napisałam kolejny beznadziejny, nie trzymający się kupy rozdział v.v Bywa~
Nie wiem kiedy jeszcze coś napiszę *patrzy poirytowana na Hao* 

Znowu dorzucę wam piękny bonusik~