poniedziałek, 24 lutego 2014

19. Jednak tu nie stanowi problem tylko skręcona kostka, lecz tak naprawdę coś innego....

Nadal blogger odmawia mi posłuszeństwa =.= I będę tu pisać do póki wena mi się nie skończy, czyli długi czas, bo mam zaplanowaną fabułę >.>

Niestety nie mogę wam zdradzić kiedy bliźniaki się spotkają, to moja "gorzka" tajemnica i informuje, że nie ma tu żadnych romansów, a już szczególnie na pewno nie SaraxHao >,<

Jak na razie, zastanawiam się nad ta opcją, bo jest kusząca ^^ Jednak ja nie umiem pisać o pozytywnych uczuciach T.T

A teraz do rozdziału czas przejść....

KD: Niet =.= 

Cichaj, bo mam ładną, nową siekierę i zaraz ją na tobie wypróbuje *pokazuje pięknie naostrzoną siekierę i uśmiecha się "miło"* 

KD : *przełyka głośno ślinę i ucieka*

Ech... dopadnę go później -,-

*****

Długowłosy szatyn stał na przeciwko swoich "rywali". Szczerze powiedziawszy, to nie za bardzo mogli się z nim równać siłą, no może z Jeanne, ale to wyjątek, za to blondynka po prostu siedziała z nieprzytomnym wzrokiem. Z jej oczu ciekły szkliste łzy, a dolna warga cały czas drgała. Poczuła w ustach ten metaliczny smak, kiedy ją przygryzła, by się opanować.
-Żałosne-mruknął Asakura, patrząc z jakimiś iskrami, na X-laws.
-Jakim cudem ty żyjesz ?!-syknął przez zaciśnięte zęby Marco.
-Cóż.... powiedzmy, że pewna osoba mi pomogła-mruknął jeszcze szerzej się uśmiechając.-Może ta wasza blachara, wyjdzie w końcu z tej metalowej puszki i zaszczyci mnie swoją obecnością ?-spytał ze swoim słynnym uśmieszkiem.
-Nie jesteś godzien-warczał Lasso, ale Hao mu przerwał
-Tak mi przykro- i przewrócił teatralnie oczyma-To jak Jeanne, ruszysz się i w końcu pokażesz, czy mam uznać, że stchórzyłaś ?
-Dosyć tego !-krzyknął okularnik i wycelował w niego swoją bronią-Nie będziesz obrażał świętej panienki !
-Marco, uspokój się-oznajmiła swoim melodyjnym głosem przywódczyni Wyrzutów, ujawniając się znowu z wnętrza Żelaznej Dziewicy. (*śmieje się, bo nie może tego opisać w normalny sposób*).
-Ale Jeanne-sama...
-Nie Marco, sama to załatwię-stwierdziła, pokazując się w całej okazałości, a obok niej jej duch stróż-Mash, ale jakim cudem ?
-Ciekawe jakim cudem masz swojego dawnego ducha stróża ?
-Bóg jest w stanie wszystko zrobić...
-Znowu zaczynasz tą samą gadkę ?-spytał retorycznie-To już się robi nudne-dodał
Dzieliło ich kilka metrów, każdy z Wyrzutków był zdenerwowany, tylko ich przywódczyni wyglądała na spokojną.
Pierwszy nie wytrzymał czarnowłosy chłopak i wycelował swoim arcyduchem w Asakurę, ale Duch Ognia zablokował szybko atak.
-Może ktoś to ma jakieś szanse ?-ziewnął szatyn. Drugą osobą był Marco, ale tym razem Haoś nawet nie blokował, po prostu wokół niego pojawiła się ściana ognia, blokując atak i jakimś cudem odbijając go w stronę blondynka ^^
Białowłosa przyglądała się temu wszystkiemu z nikłym uśmiechem, spojrzała to na Asakurę, to na blondynkę i upuściła "przypadkiem" na ziemię dwie śrubki, w których było foryoku. Wokół Sary powstała klatka, prawie identyczna jak ta co kiedyś był w niej uwięziony Yoh, ale z tą różnicą, że ona się kurczyła...
-Cholera-warknął długowłosy, a jego stróż złamał Iron Maiden, w swoją łapę.-Chicchee na....
-Hao zostaw ją-oznajmiła blondynka, a szaman spojrzał na nią zaskoczony...
-Niby czemu ?-spytał uśmiechając się kpiąco.
-Zostaw ją-nakazała twardo, klatka zniknęła, a wokół niej wszystko się paliło.-Masz to zrobić debilu, bo wygrałeś z nimi dwa razy, do trzech razy sztuka-mruknęła, nadal jakoś dziwnie wyglądała, tak jakby nie mówiła tego szczerze. Jednak chłopak jej posłuchał.
-A teraz won, bo następnym razem obiecuję, że powybijam was co do jednego-warknął, ale po nich nie wyło było już śladu...
-A tak w ogóle, to dzięki za pomoc, ale bym sobie poradziła-stwierdziła, próbując wstać, ale na daremne to były próby.
-Właśnie widzę-prychnął rozbawiony, biorąc ją na ręcę, jednak spotkał się z czymś ciekawym, bo dziewczyna zaatakowała go jakimś nożem.-Zupełnie jak dziecko-westchnął zabierając jej przedmiot z ręki, dodatkowo się okaleczając i tym razem trzymał ją już, co prawda dziewczyna strasznie sie wyrywała i wierciła, bo stwierdziła, że da sobie sama radę.
-Puszczaj ! No zostaw mnie idioto-szepnęła, a z jej oczu znowu pociekły łzy ....


*****
-Gdzie lecimy ?-spytała spytała. Obije siedzieli na Duchu Ognia, bo jej feniks wolał jej się na oczy teraz nie pokazywać. Wiedziałby jakby to się dla niego skończyło....
-Do mojego obozu-odpowiedział spokojnie i oberwał glanem po głowie.
-Nie zgadzam się-warknęła zakładając but, na obolałą nogę.
-To jak sobie wyobrażasz przemieszczanie sie po pustyni ?
-Mam swoje stróża, on jest bardzo chętny by mi pomóc-warknęła a ognisty ptak się pojawił, spojrzała na niego znaczącym i karcącym wzrokiem, przez co chłopak uśmiechnął się wrednie pod nosem.
-Widzę, jak sobie świetnie radzisz.... To kiedy mam Ci pomóc byś na nikogo nie wpadła, bo jak widać w twoim przypadku, sprawiasz tylko kłopoty...
-Wiem, może się z braciszkiem spotkasz -też uśmiechnęła się w podobny sposób co on. Wiedziała, że ta uwaga go dotknie.
-To nie jest mój brat-spoważniał, patrząc na nią wrogo, złapał ją za nargarstki i tak ścisnął, że syknęła z bólu.
-Jest i tego nie zmienisz-warknęła i spojrzała w duł, bo duch chłopaka zaczął obniżać lot. -No mówiłam, że nie chcę lecieć do twojego obozu !-wrzasnęła.
-Trudno, musze tam coś zobaczyć, później możesz sobie iść...


*****
Każdy z uczniów Asakury, patrzył wrogo na Sarę, która była obecnie niesiona przez ich mistrza. Ona tylko zamknęła oczy, ale ich myśli ją dobijały i denerwowały. Chciała mieć to już za sobą, wolała wrócić już do swoich przyjaciół i mieć święty spokój, oraz może powiedzieć Yoh, że jego brat żyje ?
-Mam do Ciebie prośbę.... Nie chcę byś coś wspominała o tym, że żyje, aż nie spotkamy się w Dobie-nakazał, a ta kiwnęła głową, że rozumie. Nie miała siły już się kłócić.
-Mistrzu-oznajmił jakiś czarnowłosy chłopak i przypadkowo spojrzał na blondynkę, a na jego ustach zagościł uśmiech, za to szamanka wyglądała na zdziwioną i zmieszaną, a jednocześnie smutną i szczęśliwą ?
Szatyn to zauważył.
-Mów.
-Opacho czeka na Ciebie w twoim namiocie, a tak po za tym widzę, że masz gościa Hao-sama to nie będę przeszkadzał.
-Yhym....-weszli do namiotu chłopaka, gdzie siedziała mała murzynka. Spojrzała podejrzliwie na Sarę, która się do niej uśmiechnęła.
-Kim był tamten szaman ?-spytała nastolatka.
-Izaya-mruknął, a ona kiwnęła głową, ale w rzeczywistości była szczęśliwa i smutna jednocześnie....- Po co Ci ta informacja ?-dodała widząc jej dziwne zachowanie.
-Tak w ciekawości spytałam-szepnęła z uśmiechem. Wyglądała już lepiej niż przy x-laws.-No już w twoim obozie nie ma armagedonu, więc ja spadam-westchnęła, a jej feniks pojawił się przy niej i wziął ją na swój grzbiet.
-Sądzę, że to zły pomysł....
-Baka, wracam i koniec-oznajmiła, a on wyglądał na wkurzonego, przez to jak go nazwała.

~Do zobaczenia, bo wiem, że do mnie dołączysz szybciej niż myślisz i pomożesz w zrealizowaniu mojego marzenia~pomyślał...

~*~  (kilka godzin później)
-Gdzie ty byłaś ?!-wrzasnęła itako, a Sara uśmiechnęła się w jej stronę.
-Może powiesz gdzie byłaś ?-spytał już spokojniej niż swoja narzeczona, Yoh.
-A to niech zostanie moją tajemnicą-odpowiedziała, a większość zaliczyła glebę.
-A co Ci się w nóżkę stało, Sara-sama ?-spytał Rio.
-A to....-wskazała na obandażowaną nogę-Zleciałam z jakiejś skały-ziewnęła  i położyła się na ognistym ptaku, a reszta westchnęła z zażenowaniem...


******

Wyszło beznadziejnie T.T

KD: Wszyscy to wiemy xd 

Nie mam kawy, bo ktoś mi zabrał *patrzy znacząco na Hao i Yoh*

Bliźniacy :  My nic nie zrobiliśmy, tylko uznaliśmy, że za dużo tego piszesz...

Bo mi są potrzebne hektolitry tego ?! Oddawać kawę ! Przez to nawet trudno mi się piszę. Schrzaniłam cały rozdział przez was !



poniedziałek, 17 lutego 2014

17. Przemyślenia, są czemu tak mocne i pochopne, że jest przez nie spore ryzyko / 18.Spotkanie z wrogiami czy przyjaciółmi ?

Zanim jednak zacznę pisać, to zastanawiam się czy ma to jakiś sens ? Nikt praktycznie tego nie czyta, bo wątpię by się komukolwiek podobało, przez błędy i fabułę. Wydaje mi się, że wiele osób, odeszło stąd, co jest przykre... 

 Nie zawieszę, ani nie usunę (bo mi się nie chce, a dużo przy tym pracy, przecież :<), ale uważam, że nikt tego po prostu nie czyta i ludzie szybka stąd odchodzą, zbyt szybko.

Chciałam dodać, że czytam większość blogów, tylko  nie mam czasu komentować, wybaczcie mi to, nadrobię w najbliższym czasie...

A teraz przechodząc do rozdziału... [Skończ już, bo przynudzasz!-dop.KD] (Ech... nie dasz nawet chwili na jakieś przemyślenia ? *patrzy zirytowana na KD*)

****

Rano pierwszy o dziwo obudził się Yoh, wraz z Anną O.o Na twarze nastolatków, wpłynęły rumieńce, ponieważ spali koło siebie, złączeni w uścisku. To dość nietypowa sytuacja, szczególnie, że nigdy nie przejawiali jakiś szczególnych uczuć do siebie, prócz przyjaźni, chociaż  przypominając sobie o *Oni i późniejszej, przysiędze, to musieli być jakoś powiązani.
-Ohayo Anno-zaczął pierwszy Yoh, nadal lekko się rumieniąc. Nie przytulał już narzeczonej, ale trzymał ją nadal za rękę. Ona zaś miała różane policzki, a na jej twarz, wpłynął prawie niewidoczny uśmiech. Nawet on był zdumiony jej postawą. Rzadko, a nawet w ogóle, nie można było zobaczyć jej w stanie nieśmiałości czy niepewności, a tu proszę. Aż chciał ją znowu do siebie przytulić, widząc jej niepewność, jednak ta szybko zniknęła.
-Ohayo Yoh-odpowiedziała, wstając. Podeszła do swojej torby i wzięła gwizdek do ręki, w który głośno w dmuchnęła, budząc przy tym "delikatnie" i "humanitarnie" szamanów. To właśnie młody Asakura kochał w tej dziewczynie, tak jak wiele innych cech, ale czy to miłość, a może tylko przyjaźń ? Na to pytanie, nie potrafił sobie w obecnej chwili odpowiedzieć.
-Wstawać lenie, jak zwykle najchętniej byście się obijali tylko !-krzyknęła dziewczyna, przez co na twarz Asakury wpłynął jeszcze większy uśmiech, to ona podniosła go w miarę na duchu, po jego morderstwie, dała mu siłę, tak jak jego przyjaciele i pewna osóbka, a dokładniej Sara. Czuł się z nią w pewien sposób też powiązany, ale inaczej niż z resztą tej sfery, ale też nie tak jak z Anną, o nie, tak na pewno nie!
-Saro, Ciebie też to się tyczy !-warknęła Kyoyama, w stronę  szamanki, która nie wstała jako jedyna, chłopaki prócz Yoh, patrzyli na tą scenę, z przerażenie. Przecież przeciwstawienie się Annie, jest wpędzenie siebie do grobu.
-Ale ja nie śpię !-krzyknęła dziewczyna spod koca, dalej nie wstając. 
-To może byś wstała ?-mruknęła Kyoyama. Jak jest spotkanie dwóch mocnych charakterów, to robi się nieciekawie. Pomimo iż się rozumieją, to czasem dochodzi do sporów, ale to też zależy.
-Yhym-mruknęła szamanka, nawet Pilica, Tamara i Jun, były ciekawe obrotu akcji.
-Dziewczyny, nie kłóćcie się-próbował pogodzić dziewczyny Morti, uśmiechając się przyjaźniej, jednak został zmrożony wzrokiem przez medium.
-Sara, rusz z łaski swojej cztery litery, bo nie mam ochoty tu sterczeć do końca życia z tymi dwoma-ziewnął teatralnie Len, wskazując na nieudanego komika imieniem Choco i Treya, zwanego inaczej niebieską czapą, lub sopelkiem !
-Mhm...-znowu mruknęła blondynka, ale tym razem posłuchała. Przeciągając się, poderwała się do pozycji siedzącej. Przetarła zaspane oczy i wzięła swój dzwonek wyroczni, przypinając go do uda, na pasek.

Yoh: 

Może one się polubią ? Sądzę, że jednak jest między nimi jakaś więź, widzę to po ich spojrzeniu, bo Anna nie patrzyła na nią, z taką samą irytacją i złością, co na nas, tylko coś innego kryło się w tym wzroku.
Nie rozumiem tego i nie wiem, czemu to czuję ?
To uczucie, że one się rozumieją, jest mi tak znajome... To samo czułem do Hao, ale uległem presji i to zaciemniło mi umysł. Jak mogłem być tak głupi ?! Jak mogłem w ogóle dopuścić się morderstwa i to na własnym bracie ?! Może miał powody by nienawidzić ludzi, a ja zachowałem się tak jak rodzina chciała i pozostali i zamiast starać się go zrozumieć, jak Lena czy Fausta,, albo nawet Rio lub Lyserga, to nie słuchałem głosu serca, tylko posłuchałem innych...
Koszmary przecież nawet dzisiaj w nowy nie dawały mi spokoju, co noc się z nimi męczę i już nie mogę, nie wytrzymam dalej. Jednak co zrobią moi przyjaciele ? Co zrobi Sara, w której oczach czai się nadzieja, a co najważniejsze- Jak da sobie radę Anna ?
Mimo iż jest silna, to też krucha i delikatna, na swój sposób. Sara i Anna, są pod tym względem podobne, że wcale nie są takie silne jakie się wydają, co prawda to też jednak jest część uch charakteru, ale często z tego co widzę, przyjmują też maskę, tak jak Hao. On przyjmował maskę obojętności, pewnie nie chciał zostać skrzywdzony, tak jak każdy z nas, a ja co ?! Zabiłem go, nie dając mu szansy, co nie zmienia faktu, że był mordercą i sprawiało mu przyjemność zabijanie. Jednak ja podobno potrafię znaleźć dobro w każdym, a we własnym barcie nie znalazłem. Sam stałem się taki jak on, przez to, że go zabiłem ?
Ja już nie dam rady dłużej, nie wytrzymam tego, chcę dołączyć do niego, by to skończyć, ale nie potrafię. Nie potrafię tego zrobić....

Sara :

Boże moja głowa ! Nie dam rady, płakać mi się chce...
Słysze myśli Asakury, słyszę jego oskarżenia względem siebie, a ja wczoraj niepotrzebnie zaczynałam ten temat, dolewając tym samym oliwy do ogania. Jak mogłam mu to zrobić ?! Czemu wszystko muszę spieprzyć i doprowadzić do tego ?! Czemu nie mogłam się urodzić normalną dziewczyną, albo czemu nie zginęłam w tym wypadku ?! Powinnam zginąć...
Kolejny dreszcz, mnie przeszedł po plecach. Poczułam to znajome foryoku, ale nie Hao, lecz jego rywali, ale czego oni szukają ?
Tego muszę się dowiedzieć, ale nie narażając przy tym ich przy tym...
Co robić ? Cholera, to dziwnie zabrzmi gdy odłączę się tak nagle od grupy, ale też nie chcę ich w to wciągać.

****
-Słuchajcie mam pomysł !-krzyknęła Sara, pośpiesznie odwracając wzrok. Była widać po niej, że coś się dzieje, przez to jak się trzęsła. Itako i reszta dziewczyn oraz chłopaki spojrzeli na nią uważnie.
-Co jest Saro ?-spytały jednocześnie, przyjaźnie Jun i Pilica uśmiechając się serdecznie. Dziewczyna próbowała odwzajemnić gest, ale wyszedł jej tylko jakiś grymas.
~Wszystko w porządku?~`spytała telepatycznie Kyoyama, patrząc uważnie na reakcje ognistej szamanki, koło niej pojawił się jej duch stróż.
~Hai. Wszystko gra~`odpowiedziała telepatycznie blondynka.
-Wiecie co ? Chcę odpocząć od was. Nie to, że mi przeszkadzacie, ale strasznie głośno myślicie i nie mogę wytrzymać, po prostu nie daję rady. A niektórzy z was myślą o dziwnych rzeczach.-tu urwała i spojrzała dwuznacznie na Treya i Rio, którzy byli cali czerwoni na twarzy...
-O czym ty myślisz Trey ?!-krzyknęła zdenerwowana siostra niebieskowłosego i zaczęła się kolejna sprzeczka.
-HEJ ! Możecie się zamknąć ! Właśnie o to mi chodziło, jak jest spokój, bo ciszej myślicie to się drzecie, więc ja nie daję rady !!! Wy idźcie już do Dobie, ja was dogonię-krzyknęła właścicielka feniksa, przekrzykując ich wszystkich na raz. Każdy z osobna na nią spojrzał i po chwili odezwał się dobrze nam znany zielonowłosy chłopak, który mógłby być porównany do Sherlocka, przez swoje umiejętności detektywistyczne i różdżkarskie.
-A nie zgubisz się ? Przecież to prawie niemożliwe odnaleźć się na tak dużym obszarze terytorialnym-zauważył Anglik.
-Nie martw się, was można usłyszeć zapewne w odległości kilkuset kilometrów, a już na pewno wasze myśli-odpowiedziała Sara, zdobywając się na uśmiech i po chwili dodała już bardziej poważnie-A to za tym, zawsze mogę polecieć na swoim feniksie i was znaleźć po śledzie foryoku.
-No dobrze, ale masz się zjawić przed zachodem słońca. Inaczej sama idziesz do Dobie-postawiła warunki narzeczona Asakury. Mimo iż to miało brzmieć groźnie, to w rzeczywistości medium najzwyczajniej na świecie martwiła się o Sarę...
-Dobrze mamo-mruknęła Sara, a Anna już chciała ją ochrzanić, ale tej już nie było.
-Zabiję ją kiedyś-westchnęła Anna i pierwsza powolnym krokiem ruszyła przed siebie, a za nią cała reszta.
~`Oby jej się nic nie stało i by nie popełniła żadnego głupstwa~`pomyślała jeszcze itako, z obawą by jej słowa się nie spełniły.


Sara :

Jak dobrze, że się udało. Mam ochotę płakać, mam tego dość, ale muszę jeszcze dojść i zobaczyć co się dzieje. Na pewno nie przybyli tutaj by pogadać o pogodzie, to chyb oczywiste, albo na kawę lub herbatkę, a Marco oczywiście by był miły, co to to nie. Widziałam ich, oraz to co zrobili jak próbowali się pozbyć Yoh i Hao w oku Masha, jednak im się to nie udało. A mi niestety nie wolno było się w to mieszać, po za tym znalazłam się tam wtedy przez przypadek. Ćwiczyłam i straciłam przytomność i obudziłam się właśnie tam. Jednak nie ma po co wracać do przeszłości, która zbyt często bolała, ale też nie wolno o niej zapominać, to co robić ? No co ?
Boże odpowiedz, jeśli jesteś, jeśli strzeżesz ten świat. Pomóż, bo już nie daję rady z tą cholerną rzeczywistością....
Podeszłam do jakiegoś kanionu, a to co ujrzałam, zbiło mnie z tropu. Widziałam X-laws i Jeanne, w nawet okazałym i też nowym składzie. Chyba były tu osoby, które ucierpiały przez Asakurę.
Podeszłam bliżej do zbocza i ...
O Shimatta, czemu to zrobiłam, czy zagapiłam się odmierzając odległość....
Nawet nie pisnęłam, nie byłam w stanie. Miałam tak zwaną gulę w gardle. Nie mogłam nic zrobić, nic a nic. Przygryzłam dolną wargę do krwi i spadłam na sam dół. Przeturlałam się jeszcze w dal i uderzyłam o pobliską skałę. W czasie tego zahaczyłam jeszcze nogą o jakiś odłamek skały. Boże jak boli, jednak nie tak mocno jak przy złamaniu, może to zwichnięcie, a w najlepszym wypadku tylko nadwyrężenie.
Czemu nigdy nic nie może pójść po mojej myśli, jedynym plusem tego, jest to, że mnie nie zauważyli. Po policzkach spłynęła mi łza, a po niej kolejne i jeszcze kolejne. To przez tą bezradność, nie dam rady. Przygryzłam dolną wargę, jeszcze bardziej. Na twarzy pewnie miałam wypieki, nie byłam w stanie. Mogę udawać przed innymi, mogę udawać przed każdym, ale nie jestem w stanie już w stanie siebie dalej oszukiwać. Tyle lat, to robiłam teraz to pękło, przeszłość jeszcze bardziej bolała.
-Idź poszukaj pomocy ! Błagam, nie pytaj, błagam!-jęknęłam do swojego ducha, widziałam jego ból. Ból, że nie jest mi w stanie pomóc. Odleciał ze smutkiem by poszukać pomocy, chciałam wstać i uciec jak najdalej jak się da. Niestety próba daremna, w głowie cały czas leciały mi słowa pewnej piosenki -"Sweet Dreams are made of this. Who am I to disagree ? Travel the world and the seven seas. Everbody's looking for something. Some of them want to use you... - Może i nie pasowało, ale jakimś sposobem kojarzyło mi się z rodzicami. Pisnęłam kiedy chciałam ustać, nie byłam w stanie. To tak cholernie boli !  Przez to też, zwróciłam na siebie uwagę Jeanne, która spojrzała na mnie tym swoim smutnym uśmiechem....



*****
Jestem duchem stróżem Sary, od jej urodzenia tak naprawdę, jestem jej strażnikiem jak i jej mocy, które się ujawnią w odpowiednim momencie. Jej przyszłość, jej przeznaczenie, wypisane w gwiazdach jest niezwykłe i wiąże się niebywale z braćmi Asakura. Jej rola też będzie kluczowa, ale od Asakurów, jednak wszystko będzie zależeć, tak jak losy świata. Nie widzę naszych przyjaciół, nie ma ich, ale widzę jakoś murzynkę w oddali. Czy to nie ta mała Opacho ? Podleciałem bliżej i to rzeczywiście ona.
Dostrzegła mnie i spojrzała na mnie, swoimi dziecięcymi oczkami, w których krył się pewien strach. Ale niedaleko przecież musi być Wielki, skoro jest tu ona. Raczej nie puszczał by sześciolatki samej po pustyni. I się nie pomyliłem, niedaleko za głazem siedział Asakura, we własnej osobie. Patrzył w niebo i rozmyślał nad czymś intensywnie. Nie wiedziałem co robić. Czy poprosić jego o pomoc czy nie? Jako jej stróż musiałem słuchać jej polecenia, ale jako opiekun nie mogłem też dopuścić, by coś jej się stało. Jednak ona pewnie będzie wściekła ? Zaryzykowałem.
-Co ty tu robisz, Sara Cię porzuciła ?-spytał z kpiną. Nie powinien się tak odzywać, ma Ducha Ogania, który jest ze mną na tym samym poziomie, bo też jestem duchem natury, który powstał na początku z popiołu...
-Sara ma kłopoty-mruknąłem, rzadko, a raczej w ogóle nie odzywałem się do innych poza moją przyjaciółką. Wytrzeszczył na mnie oczy ze zdumienia, a później się opanował i zapytał z tym samym i aroganckim uśmiechem.
-No i ? Poradzi sobie-mruknął od niechcenia.
-Niestety wątpię, by poradziła sobie X-laws, mając coś z nogą, jak spadła ze zbocza-warknąłem. Wokół nas powstał ognień, który wziął się przez emocje, jakie mną targały. Nie powinno tak być.
-Gdzie ona teraz jest ?!-usłyszałem pytanie i bardzo dobrze, teraz trzeba go zaprowadzić....


Sara :

Nie wstanę, nie dam rady. Nie ważne jak będę się starać i tak nic nie zdziałam.
-Co ty tutaj robisz ?!-warknął Marco, poprawiając swoje okulary i wycelował we mnie swoją broń.
Przez strach wytworzyłam wokół siebie okrąg ognia. No pięknie teraz to sobie zapewniłam bilet do świata duchów, ale tylko w jedną stronę.
Większość z nich pomyślała, że jestem jedną z uczennic Hao, teraz to wpadłam, jednak nadal nie znałam zamiarów Jeanne. Zbyt skutecznie blokowała swój umysł, nie byłam w stanie się do niego dostać...
-Zostaw ją Marco -nakazała tym swoim melodyjnym głosem.
-Ale...-jęknął jeszcze Lasso, ale spotkał się z jej spojrzeniem, mówiącym, że wie co robi.
-Widziałam Cię już kiedyś, przy oku Masha-mruknęła srebnowłosa.-Jako jedyna nie zostałaś wciągnięta, mimo iż też byłaś w polu zasięgu. Coś musiało Cię chronić, masz na imię Sara, prawda ?
Skąd ona wie jak mam na imię ? Jednak teraz nie czas na pytania.
-Czemu wróciliście ?-warknęłam w stronę dziewczyny. Z trudem powstrzymywałam, się przed kolejną falą łez. Czemu akurat teraz miałam ochotę płakać ? Przez tyle lat udawało mi się to powstrzymywać, czemu akurat teraz ?!
Może to przez to, że znalazłam ludzi, którzy mogą stać się przyjaciółmi, może to przez to, że uznałam, że los się do mnie uśmiechną, a teraz mam stracić tą szansę ?
-Nasza pani wyczuła energię najgorszego zła na tym świcie-oznajmił Lasso poprawiając swoje okulary.-Musimy go zabić, by równowaga nie została zakłócona-dodał po chwili.
-Dołącz do nas i pomóż nam go powstrzymać ?-zaproponowała ta blachara (osobiście ją lubię :_:) [Ty każdego lubisz, w wyjątkiem mnie T.T-dop KD] (Nie...., a w sumie jednak masz  rację) [Jesteś podła T^T] (Wiem, tak mi przykro...., albo i nie).
-Jesteście nienormalni, nawet nie wiem czy nie gorsi od Hao ! Nigdy do was nie dołączę !-krzyknęłam nieźle wkurzona, jak mogli ?! To nie oni tak samo jak Asakura, nie decydują kiedy ktoś ma zginąć, a kiedy nie.
-To zginiesz !-warknął , któryś z nich, chyba jakiś nowy, a Marco wycelował we mnie broń.
-Dajmy jej szansę. Możesz jeszcze zdecydować, czy dołączysz do nas i nam pomożesz, czy jesteś po jego stronie?
-Nie jestem po niczyjej stronie, do cholery jasnej! Nie maci prawa go osądzać, bo nie wy od tego jesteście!
-Moje serce płaczę kiedy widzę, że już nie można Ciebie nawrócić. Marco skończ to-oznajmiła dziewczyna, zamykając się w Żelaznej Dziewicy.
Teraz to już mój koniec zapewne. Zamknęłam oczy, z których pociekły łzy, przypominając sobie wszystkie wydarzenia z życia, ale najbardziej zabolało to, że mogę stracić to co zyskałam. Pomyślałam też o Hao, ale czemu właśnie o nim ?
Gdyby nie ta kostka, gdybym się nie zamyśliła i nie była taka głupia by się w to mieszać, a już moją największą głupotą było wysłanie mojego stróża po pomoc. Jestem beznadziejna, ale przynajmniej zniknę z tego świata. Kolejne łzy, przemyślenia, ból i krzyk, ale zaraz zaraz. Czemu jest tak ciepło, czemu nie czuję zimna ? Co się dzieje.
Otworzyłam oczy i kogo spostrzegłam ?
-Chyba naprawdę chcecie mnie z równowagi wyprowadzić ?-spytała ów osoba, ale kim ona była.  Widziałam tylko ognień, a później pustkę ze strachu.... Co się teraz wydarzy ?

*****8
Zrobiłam dwa rozdziały, bo taką miałam ochotę. Jest sporo błędów, ale trudno , bywa Q_Q

sobota, 1 lutego 2014

16. Czasami potrzebna jest szczera rozmowa....

16. Czasami potrzebna jest szczera rozmowa....

Z dedykacją dla : Shaman Hoshi, Mai, Zanie i Ayame, oraz Raiona....

-Nie zmęczyłaś się już ?-wysapał Trey do szamanki, która dalej jeździła na deskorolce, ale do niego dojechała z uśmiechem.
-Nie-odpowiedziała, na co chłopak zaliczył glebę, nie tylko ze zdziwienia, ale też ze zmęczenia. Jeździli już tak od trzech godzin, aż Anna zaczęła się denerwować.
-Koniec tego dobrego, ruszamy !-zarządziła Kyoyama, swoim władczym tonem i spotkała się z wyzywającym spojrzeniem z Sarą.
-Może, jak mnie przekonasz, że musimy iść-oznajmiła szamanka, a chłopaki i dziewczyny spojrzały na nią z przerażeniem. Kto śmiał postawić się Annie ? Po chwili jednak dodała-Mamy na to jeszcze prawie dwa tygodnie.
-Mamy, ale lepiej jest iść wcześniej, a ty raczej nie jesteś chętna by nas tam przenieść-z argumentowała itako, również się uśmiechając. Yoh był trochę zadowolony z tego, że się w mairę dogadują.
-Może....
-W sumie, to nie wiem o czym myślisz, ale jednak raczej łatwiej będzie tam dojść niż marnować foryoku- zauważyła medium.
-Masz rację, dobrze możemy już się zbierać, jak Trey z łaski swojej się ruszy i odmarznie-dodał Len. Spojrzał jeszcze raz na Horohoro z pogardą. Miał ochotę go tu zostawić, tak samo Choco, ale wiadomo, że Yoh i tak by im pomógł.
-Ja mu pomogę-mruknęła ognista szamanka i dotknęła chłopaka za ramię. Cały lód na jego ciele się rozpuścił, a niektórzy spojrzeli na nią ze zdziwieniem.
~`Czy ona na pewno nie była uczennicą Hao ?~`-Pomyślał młody Tao i Dithel. Dziewczynę trochę to zabolało, słysząc ich myśli, ale powstrzymała się od zbędnych komentarzy i rzuciła oschle:
-Idziemy-reszta podążyła za nią, nawet Anna zdziwiła się na jej reakcje, ale też słyszała myśli Lena i Lyserga i ich wątpliwości, jednak nie za bardzo rozumiała reakcje dziewczyny.  Pokręciła tylko głową z politowaniem i dołączyła w kroku do Sary, idąc tym samym na prowadzeniu wraz z szamanką.


*****
Była końcówka dnia. Wszyscy prawie spali po długim i wyczerpującym dniu. Tak udało im się dzisiaj przejść pięćdziesiąt kilometrów, a to przy takich warunkach, dosyć sporo. Ciemna i zimna, gwiaździsta noc. Tak przecież jest na pustyni, ta nieznośna różnica temperatur. W ciągu dnia 50 na plusie w nocy 10 na plusie. Nie ma to jak taka różnica temperatur, spadek temperatury o czterdzieści stopni, to duży wstrząs dla każdego.
Dwie dziewczyny nie spały. Obydwie obserwowały ognisko, które rozpaliła Sara. Jednak tylko jedna z nich dostrzegła coś w tym i odeszła od płomieni, by to przerwać. Te postacie w ogniu, ta wizja nie była jej sprawką, to albo zbieg okoliczności lub ktoś chciał jej coś przekazać.
-Saro-powiedziała Anna, kładąc rękę na ramieniu szamanki. Może nie znała jej za dobrze, a tak naprawdę w ogóle, ale czuła jakąś więź między nimi. Może to przez przeszłość ?
-Słucham-mruknęła zimno szamanka, dalej nie odwracając się w jej stronę. Do dziewczyny przysiadła się iatko. Obserwowała teraz razem z nią gwiazdy. Zauważyła, że po policzku Sary poleciała łza, ale tylko jedna.
-Chcesz powiedzieć co Ci leży na sercu ?-spytała w końcu Anna. Jej wyraz twarzy wskazywał na zaniepokojenie.
-Powiem jak będę gotowa, dobrze-szepnęła szamanka.
-Dobrze-westchnęła Kyoyama i poszła się położyć spać.
-Jak będziesz chciała porozmawiać, to wiesz, że ze mną będziesz mogła-powiedziała cicho medium. Rozumiała tą dziewczynę, pewnie nie miała łatwego życia, a gdy dowiedziała się, że jest sierotą, to poczuła między nimi jakąś więź. Ona też nie miała rodziny, nie chciano jej przez jej zdolności. Ludzie tego nie rozumieją, dla jednych to dar, dla innych przekleństwo....


*****

-Saro czemu nie śpisz ?-mruknął ospały Yoh, nadal męczyły go koszmary, wolał się już obudzić i przestać się z tym męczyć.
-Myślę-mruknęła dalej patrząc w gwiazdy, bawiąc się jakimś płomykiem, wytworzonym przez nią. Jej duch stróż wcześniej z nią rozmawiał, ale to też nie dało jej spokoju, lecz więcej pytań, tylko....
-Będziesz zmęczona-powiedział.
-Ty też-burknęła, podchodząc do niego i siadając koło niego. Miała lekko zaczerwienione policzki i oczy, wyglądało to tak jakby płakała, ale o tym już nikt nie wie.
-Płakałaś ?-spytał cicho, nie chcieli obudzić reszty.
-Ty też-zauważyła świeże , jeszcze ślady po łzach. Rozczochrane włosy, niewyspane oczy i zapłakana twarz- smutny widok, ale jednak uroczy.
-Yoh, mam do Ciebie pytanie-zaczęła ostrożnie. Momentalnie ich spojrzenia spotkały się, jego było zdziwione, a jej wyraz twarzy wskazywał na to, że wyraźnie ją coś męczy.
-Tak ?
-Co byś zrobił, jakby się okazało, że twój brat żyje ?-padło pytanie z jej ust, na co młody Asakura wytrzeszczył na nią oczy, spodziewał się wszystkiego, ale nie takiego pytania.
Zastanawiał się przez dłuższy moment nad odpowiedzią, aż w końcu się zdecydował.
-Przeprosiłbym-odpowiedział spuszczając głowę. Grzywka opadła mu na twarz.- I ....-chciał dopowiedzieć, ale przerwał. Zastanawiał się czy to ma sens i tak nigdy nie stworzyliby szczęśliwej rodziny, nie ma takiej możliwości. Nawet się nie znają, w rzeczywistości nic o sobie nie wiedzą, ocenili się bez żadnych informacji i przeżyć na ten temat. Przecież nie można od razu komuś wybaczyć i go pokochać. Na to trzeba czasu, ale go to jednak strasznie męczyło. Czuł, że jego ręce są splamione krwią i to jeszcze własnego brata, brata bliźniaka. Jednak, będąc szamanem z takimi przeżyciami, nie ma co liczyć, na szczęśliwe zakończenie, a przynajmniej Asakura teraz tak myślał. Dziewczyna słysząc te wszystkie przemyślenia, zastanowiła się czy dobrze postąpiła zaczynając ten wątek.
-Czemu pytasz ?-zapytał tym razem Yoh.
-Tak po prostu, zastanawiałam się-odparła, podpierając głowę o kolana.
-Yhym-mruknął i zamknął oczy na chwilę, a może raczej na dziesięć minut, a gdy je zobaczył, to ujrzał śpiącą już dziewczynę, na jego posłaniu. Na jego  twarzy pojawił się lekki uśmiech, spojrzał też na swoją narzeczoną, która wspierała go w najgorszych chwilach. Chciał jej podziękować, ale to nie teraz, jeszcze nie w tym czasie....
-Dobranoc-szepnął do nich obydwu i też pogrążył się w objęciach Morfeusza, kładąc się na ziemi, obok Anny, przypadkowo w czasie snu ich ręce złączyły się w uścisku.

[Boże, Mari próbuje napisać coś związanego z parami hetero. Toż to apokalipsa idzie xD-KD] (Zamknij się, to ja tutaj liczę, na to, że jesteś u Dary, a ty wracasz -,-) [Bom, jestem boski !]
(Tsa... Wmawiaj sobie)


*****


A więc jak już pisałam, blog odwieszony. Prosze nie liczyć na nic cudnego co do tego rozdziału, zawsze będzie kiepski, cóż.....



Nowy szablon (czyli moje eksperymenty) i Oficjalnie odwieszam bloga !

Blondwłosa dziewczyna weszła na scenę, nie za bardzo się stresując. Raczej była cała rozbawiona...

-Nie miło mi was zobaczyć, ale muszę się przyznać, że ten blog stał się moim tak jakby "królikiem" doświadczalnym, jeśli chodzi o szablony. Jest to też wynik nudnych zajęć w szkole, na których powinnam się uczyć, ale często nic ciekawego nie jest mówione, albo ogarnęłam już materiał, więc bezsensu jest przerabianie w kółko tego samego, dlatego zrobiłam ten szablon. Nie jest ładny, bywa... Talentu do tego nie mam, jak do niczego innego, ale pewnie go zmienię, za jakieś dwa lata, lub dwa dni, w zależności od mojego humoru, który jest bardzo zmienny, a postać jednego chłopaka nie wystąpiła przypadkiem, tylko o tym kim on jest dowiecie się w następnych rozdziałach-oznajmiła niebieskooka, popijając kawę i dostała od koleżanki puszkę coli. 

-A tak, po za tym po co nas tu ściągnęłaś, mam ważniejsze sprawy-warknął starszy Asakura, za co oberwał od brata, po głowie.

-Ważniejsze, czyli zawładnięcie światem, może ?!-krzyknął Yoh, szarpiąc się z bliźniakiem. 

-Jak ja kocham, nieuzasadnioną przemoc, ale nie znoszę być ignorowana-mruknęła Mari, patrząc z poirytowaniem na zgromadzonych. 

Do sali weszły dwie blondynki, jedna : itako, druga szamanka i jedna z głównych bohaterek tego bloga.

-Co tu się ...?-nie zdążyła dokończyć, bo musiała się osłonić przed lecącym krzesłem. Anna bardzo się wkurzyła, przez zamach na jej życie, więc usiadła na miejscu z nie najmilszą miną. Lepiej jej teraz w drogę nie wchodzić, oj tak....

-Idioci!-krzyknęła Sara, odtrącając od siebie bliźniaków. Hao przyłożyła po głowie tak jak wcześniej przywalił mu brat, a Yoh też solidnie dostał.

-Rozumiem, że was energia rozpiera i się tak strasznie kochacie, że z tej miłości to tylko z mostu skoczyć, ale błagam was !!!! Dajcie jej dokończyć, muszę iść z Hao po glany !-krzyknęła Sara, ustawiając Asakurów i resztę zgromadzonych do pionu.

-KD, przynieś mi nową kawę-oznajmiła Marika.

-Tak szybko ją wypiłaś ?!-wykrzyknął miniony osobnik.

-Nie, ty durna maso jogurtowa, sama się wypiła ! Migiem, po nową kawę dla mnie !!!!

-Po co my tutaj siedzimy ?-spytał tym razem Len.

-Dobre pytanie ...-powiedziała niebieskooka, a większość ze zgromadzonych, spadła z krzeseł. Jak to , nie wiedziała po co ich wezwała ?!

-Dobra, żartowałam. Chodzi o to, że blog zostaje oficjalnie odwieszony ! I następna notka już w lutym.-stwierdziła z udawaną dumą i zabrała Wielkiemu Duchowi kawę.